Prawo jazdy w wieku 17 lat: za i przeciw. Przecież w latach 90. można było w Polsce zdawać prawo jazdy mając 17 lat. Wiem, bo sam zdawałem, na legitymacji szkolnej. I nawet zdałem, a potem mogłem już bezkarnie korzystać z pełni uprawnień, jakie dawało mi prawo jazdy. Mając 17 lat, mogłem prowadzić dostawczaka o masie 3,5 tony.
Nie milkną echa tragicznego wypadku, do którego doszło w sobotę rano, 31 lipca w Katowicach. Ten dramat odciska piętno na niemal wszystkich kierowcach autobusów. - To stresująca i ciężka praca, a także ogromna odpowiedzialność - mówią nam kierowcy. Niestety, ich zarobki są niewspółmierne do odpowiedzialności, jak ponoszą każdego dnia. Brakuje także rąk do pracy. Tylko w PKM Tychy na już, potrzeba 20 kierowców, a w PKM Katowice chętnie zatrudnią aż autobusów mierzą się z hejtem, który wylewa się na nich po tragicznym wypadku, jaki miał miejsce w sobotę, 31 lipca, w Katowicach. Zginęła 19-letnia kobieta potrącona przez autobus, kierowca został zatrzymany. Prokuratura postawiła mu zarzut zabójstwa, a także usiłowania zabójstwa dwóch innych T., nim został zatrudniony w PKM Katowice, wcześniej pracował w PKM Tychy. Podobnie jak w Katowicach cieszył się opinią spokojnego i wesołego człowieka. Tu także nie wpłynęły nigdy na niego żadne skargi od wypadek w Katowicach. 19-latka zginęła potrącona przez autobusDrastyczne zdjęcie ciała 19-latki w sieci. Sprawę bada policjaSą wstępne wyniki sekcji zwłok 19-latki. Trwają przesłuchania Śmierć 19-latki w Katowicach. Trwa zbiórka dla dzieci kobietyOdpowiedzialność, stres i skupienieJak podkreślają kierowcy, ich praca wymaga ogromnego skupienia. To duża odpowiedzialność, za którą niestety nie idą odpowiednie zarobki. Brakuje też rąk do pracy. W minioną niedzielę w PKM Tychy nie odbyło się kilka kursów na kilku liniach. Powód? Braki kadrowe. - To jest niestety problem wszystkich przedsiębiorstw komunikacji miejskiej. W całej metropolii mamy ten kłopot, dotyka on również nasz zakład w Tychach - mówi Michał Kasperczyk, rzecznik prasowy PKM Tychy. - W minioną niedzielę mieliśmy większy kryzys. Większa liczba kursów nie została zrealizowana na kilku liniach. Brakuje personelu z uprawnieniami do kierowania pojazdami. Brakuje po prostu kierowców, którzy mogą obsługiwać te linie. Sam próg wejściowy, by zdobyć uprawnienia, jest dość wysoki, bo te uprawnienia kosztują - tłumaczy Michał zdobyć uprawnienia kierowcy, należy przejść kurs, a jego koszt to od 8 do 10 tysięcy złotych, w zależności od miejsca, w którym kierowca przechodzi kurs. - Każdy kierowca, oprócz uprawnień, musi być jeszcze przygotowany do pracy. Niestety zarobki sprawiają, że kierowcy nie garną się do pracy. Był taki czas w pandemii, gdy chętnych było więcej. Kierowcy pracujący na liniach międzynarodowych tracili pracę i przychodzili do nas - opowiada dodaje, pensje kierowców muszą wzrosnąć, żeby PKM-y mogły zatrzymać W przeciwnym razie za chwilę będziemy mieli taką sytuację, że naprawdę nie będzie miał kto wozić pasażerów, bo każdy ma swoją wytrzymałość. Obowiązują nas przepisy kodeksu pracy, jest inspekcja pracy, która wszystkiego pilnuje. Kierowcy nie mogą przekraczać swojego czasu pracy. Chodzi o bezpieczeństwo pasażerów - podkreśla Michał w autobusach potrzebni od zaraz"Od zaraz" PKM Tychy jest gotowy zatrudnić 20 kierowców. - Za chwilę ruszają linie metropolitalne. We wrześniu będziemy potrzebować kolejnych kierowców do pracy. Każdy, kto ma uprawnienia, jest mile widziany. Ci bez uprawnień również, ponieważ doszliśmy do sytuacji, w której przedsiębiorstwo finansuje te kursy, po to, byśmy mieli pracowników - tłumaczy rzecznik PKM Tychy. Kierowcy nie ukrywają, że są często przepracowani i jest ich zbyt mało. Ci, którzy mogą i chcą, pracują po godzinach, w ten sposób łata się luki w planach i miejscach, w których brakuje kierowców. Wielu po pracy dorabia w innych Taka sytuacja nie powinna się wydarzać - mówi stanowczo Kasperczyk i dodaje, że kierowcy powinni być godnie wynagradzani za swoją pracę, choćby ze względu na odpowiedzialność, jaką ponoszą wioząc pasażerów. Do tego dochodzi praca pod presją czasu i pod wpływem stresu, często od wczesnych godzin porannych do późnych godzin wieczornych. Kierowcy w trakcie jazdy odpowiadają za wszystko, sprzedają również bilety - wylicza rzecznik PKM Tychy. - Pasażerowi, których wozimy, są różni - mówią z kolei kierowcy. - Często zdarzają się sytuacje - niezależne od nas - na przykład opóźnienia z powodu remontów, a wszystko skupia się na nas, bo każdy chce dojechać na czas. I my to rozumiemy. Jednak cała wina spada na kierowcę - przeoczTyle dostaniesz w ramach emerytur bez podatku 2022. Zobacz stawki brutto i nettoTo będzie najwyższy budynek mieszkalny na Śląsku i najwyższy punkt KatowicMakabryczny wypadek w Katowicach. 19-latka zginęła potrącona przez autobusJanusz na wakacjach w górach. Zobaczcie najlepsze memy!Zarobki są niewspółmierne do odpowiedzialnościIle zarabia kierowca autobusu z 30-letnim stażem w PKM Tychy? - Taki, który pracuje w weekendy, by mieć 100 procent płatny dodatek świąteczny, otrzymuje 3200 złotych na rękę, wstając o godzinie 3 nad ranem lub kończąc pracę o 2 w nocy - mówi Aleksander Wysocki ze związku zawodowego Transportu przy PKM Tychy i kierowca z 13-letnim stażem. Jak podkreśla, sytuacja po sobotnim wypadku jest mocno Jeden z moich kolegów po wpuszczeniu pasażera do autobusu, usłyszał: "Dzień dobry, potencjalny zabójco". Błyskawicznie rozgorzała dyskusja w autobusie na ten temat, a kierowca był szkalowany. Doszło do tragedii i nie chcę tego roztrząsać, od tego są odpowiednie organy. Jako przewodniczący związku zawodowego chciałem prosić pasażerów, by wyciszyć tę sytuację. Poczekajmy, aż sędzia wyda wyrok - tłumaczy i zaznacza, że w swojej pracy miał podobną, równie stresującą sytuację. - Parę dni temu słyszałem od kolegi, że był świadkiem bójki na przystanku, całe szczęście nie na drodze. Sam osobiście miałem bójkę w autobusie, musiałem wzywać policję. Starałem się zatrzymać autobus jak najszybciej. Sytuacja była bardzo groźna, bo kopano osobę postronną po głowie. Były różne krzyki. W takiej sytuacji trzeba też myśleć o innych pasażerach autobusu, dojechałem do następnego przystanku, otworzyłem drzwi, grupa się rozbiegła - opowiada szkolenia dla kierowcówJak twierdzi, dawniej w PKM Tychy odbywały się szkolenia dla kierowców, jak radzić sobie w podobnych sytuacjach. Sam również, cztery miesiące temu, wnioskował o wznowienie szkoleń dla kierowców, by wiedzieli, jak wybrnąć z podobnych sytuacji i jak reagować. Te plany powstrzymała jednak pandemia. Szkolenia miały być organizowane przez Urząd Pracy w Jesteśmy po rozmowach z Komendą Miejską Policji w Tychach. Na własną rękę będziemy organizować takie szkolenia dla kierowców. Odbędą się one prawdopodobnie we wrześniu - zapewnia Kasperczyk. Jak podkreśla Aleksander Wysocki, najtrudniejszy w tej pracy jest stres i kontakt z To trudna praca, szczególnie w kursach wykonywanych nad ranem, w weekendy albo późnym wieczorem. Wtedy najczęściej dochodzi do różnych nieprzyjemnych sytuacji w autobusach, często bardzo groźnych - tłumaczy. - Mamy telefon do dyżurnego. Kierowca w sytuacji stresowej, kiedy dzieje się coś na drodze czy w autobusie, powinien poinformować policję, co się dzieje, podać numer linii i kierunek. Reszta powinna być w gestii dyspozytora PKM i to ewentualnie on powinien przekazywać, w którym miejscu znajduje się autobus - opowiada że równoczesne prowadzenie autobusu, koncentrowanie się na drodze, obserwowanie rozwoju sytuacji w autobusie i jeszcze prowadzenie rozmowy z policją, jest bardzo trudne i ogromnie stresujące - mówi Wysocki. Jak podkreślają kierowcy, agresywnych zachowań wśród pasażerów niestety przybywa. W pandemii głównie z powodu obowiązkowych maseczek, które pasażerowie są zobowiązani nosić w komunikacji miejskiej. Musisz to wiedziećOsoby o tych imionach są najbardziej inteligentne. Oto znaczenie twojego imieniaBoskie sportsmenki na igrzyskach w Tokio. Zobaczcie zdjęcia! [TOP 30]Polecane ofertyMateriały promocyjne partnera
kierowca autobusu, jadąc ul. Ślężną, skręcił w ul. Sanocką, którą również po wyznaczonej ścieżce jechała rowerem 43-letnia mieszkanka Wrocławia – informuje asp. szt. Łukasz Dutkowiak, oficer prasowy wrocławskiej komendy miejskiej policji. – Niestety, jak się okazało, kierowca, nie widząc.
Autor: PAP/AT •30 wrz 2020 7:14 Skomentuj Przewóz osób ma się odbywać tylko z licencją taksówkową. Pasażerów będzie mógł wozić tylko kierowca z licencją. Jest ryzyko, że na kurs poczekamy dłużej i zapłacimy więcej. Zgodnie z nowymi przepisami, tzw. lex Uber - pasażerów będzie mógł wozić tylko kierowca z licencją (fot. shutterstock) Jak pisze "Rzeczpospolita", od czwartku (1 października) - zgodnie z nowymi przepisami, tzw. lex Uber - pasażerów będzie mógł wozić tylko kierowca z licencją, nieważne czy klient zamówi przejazd przez aplikację w Uberze lub Bolcie, czy złapie taksówkę na postoju. Dodano, że zapowiadane od dawna zmiany spowodowały, że z rynku wypadło wielu kierowców, którzy dorabiali sobie, jeżdżąc z aplikacją. O licencjonowanych batalię musieli stoczyć liderzy branży: Uber, Bolt, iTaxi i FreeNow oraz tradycyjne korporacje. Eksperci ostrzegają, że z powodu deficytu kierowców może wydłużyć się czas oczekiwania na zamawiany Cię biura, biurowce, powierzchnie coworkingowe i biura serwisowane? Zobacz oferty na Czytaj też: Uber udostępnia dane kierowców i pasażerów, żeby śledzić zakażenia COVID-19 "Rz" pisze, że w niektórych przypadkach cennik usług wzrośnie więc nawet o ponad 50 proc. Ale platformy pośredniczące w przewozach będą miały jeszcze inny kłopot z nowymi regulacjami. "Przepisy zniosły obowiązek posiadania taksometru i kasy fiskalnej, które można zastąpić aplikacją, ale na rynku nie ma jeszcze dostępnego rozwiązania, które byłoby pozytywnie certyfikowane przez Główny Urząd Miar" - czytamy. Jak podano, kierowcy - choć działają z wykorzystaniem aplikacji typu: Uber, Bolt, iTaxi czy Free Now - muszą więc wyposażyć się w stare kasotaksometry. Według gazety przepisy zniosły obowiązek posiadania taksometru i kasy fiskalnej, które można zastąpić aplikacją, ale na rynku nie ma jeszcze dostępnego rozwiązania, które byłoby pozytywnie certyfikowane przez Główny Urząd Miar. Kierowcy - choć działają z wykorzystaniem aplikacji typu: Uber, Bolt, iTaxi czy Free Now - muszą więc wyposażyć się w stare kasotaksometry - czytamy. PODOBAŁO SIĘ? PODZIEL SIĘ NA FACEBOOKU
WSA: nie można wysadzać pasażerów w dowolnych miejscach na drodze. Zatrzymywanie pojazdu i wysadzanie pasażerów w miejscach przypadkowych, nieprzygotowanych do tego celu zagraża bezpieczeństwu użytkowników drogi uznał WSA w Olsztynie. Inspektor transportu drogowego nałożył na kierowcę autobusu karę pieniężną za wykonywanie
Fot. Archiwum Polskapresse Carpooling, czyli wspólne przejazdy, to trend, który zyskuje na świecie dużą popularnośc. Trudno się dziwić – każdy szuka oszczędności, a łatwo policzyć, że wspólne podróże jednym samochodem pozwalają na znaczną redukcję kosztów. W ostatnim czasie ta idea dzielenia się kosztami wzbudza spore kontrowersje. Powodem są niejasności związane z odpowiedzialnością kierowcy za pasażera. Fot. Archiwum PolskapresseUżytkownicy takich rozwiązań, jak Yanosik AutoStop czy Blablacar rejestrują na stronie lub w aplikacji swoje konta, dzięki czemu kierowcy mogą dodawać tam swoje zaplanowane przejazdy, a pasażerowie się z nimi skontaktować. Kiedy dochodzi już do podróży, mogą jednak pojawić się obawy: co w sytuacji wypadku? Czy kierowca ma obowiązek wypłaty odszkodowania pasażerowi, z którym składał się na paliwo? Kto ponosi odpowiedzialność za szkody powstałe w trakcie jazdy?Zasada winyJedną z zasad, które obowiązują w polskim systemie prawnym w takich przypadkach, jest zasada winy. Oznacza ona odpowiedzialność sprawcy za czyny sprzeczne z prawem. Zgodnie z tą zasadą osoba winna danego zdarzenia jest zobowiązana do zadośćuczynienia pasażerom. Jeśli kierowca spowoduje wypadek, w którym pasażer dozna uszczerbku na zdrowiu, a sąd orzecze o jego winie, to ten kierowca musi naprawić wyrządzone szkody. Jeśli jednak winny będzie inny uczestnik ruchu, to analogicznie to ta osoba będzie musiała pokryć koszty związane z wyrządzonymi winy obowiązuje zazwyczaj przy przewozie grzecznościowym, czyli nieodpłatnym. Należy do niego np. ryzykaW przypadku drugiej zasady, tzw. zasady ryzyka, obowiązuje domniemanie o winie kierowcy. Tę zasadę stosuje się w sytuacji, kiedy pasażer płaci kierowcy za przejazd. Zasada ryzyka wpisana jest w prowadzenie samochodu – kierowca odpowiada za skutki swoich działań, nawet jeśli nie są one wyrządzone umyślnie. Nawet w sytuacji, kiedy do wypadku dochodzi podczas nieszczęśliwego zbiegu okoliczności, np. zderzeniaz sarną, kierowca ponosi odpowiedzialność za skutki zdarzenia. Pasażer nie musi udowadniać mu tym przypadku to kierowca musi dowieść, że zaszły okoliczności, które zwalniają go z odpowiedzialności. W tabelce pokazujemy różnice dwóch przytoczonych materiały prasowePodsumowując: jeśli pasażer zapłacił za przejazd, a kierowca spowodował wypadek, powodując tym samym uszczerbek na zdrowiu pasażera, to pasażer nie musi udowadniać jego winy, gdyż odpowiedzialność opiera się o zasadę ryzyka. W każdym takim przypadku pasażer może zwrócić się o odszkodowanie do kierowcy. Ten z kolei może udowodnić, że jest niewinny. Jeśli natomiast przewóz był darmowy, pasażer musi udowodnić winę kierującego, aby otrzymać od niego odszkodowanie. W przeciwnym wypadku nie ma podstaw do otrzymania od niego ubezpieczycielNależy podkreślić, że zarówno w przypadku zasady winy, jak i ryzyka, za wypłatę odszkodowania odpowiedzialnym pozostaje ubezpieczyciel OC kierowcy. Po wypłacie odszkodowania, ubezpieczyciel ma jednak prawo wystąpić z regresem do kierowcy, czyli zwrotem wypłaconych pieniędzy. Nie ma to jednak zastosowania w przypadku, kiedy kierowca nie popełnił żadnego wykroczenia podczas wypadku oraz działał zgodnie z prawem. - Kierowcy nie muszą obawiać się poniesienia ewentualnych kosztów – pokrywa je obowiązkowa polisa OC. Kluczem jest jednak jak zawsze bezpieczna jazda. Jak dotąd nie otrzymaliśmy informacji o żadnym wypadku drogowym, który zdarzył się podczas przejazdu umówionego przez Yanosik AutoStop – mówi twórca aplikacji, Adam ofertyMateriały promocyjne partnera
Początkowo kobieta podejrzewała, że kierowca może być nietrzeźwy, jednak okazało się, że rzeczywistość jest inna. 03-06-2023 11:20 Kierowca BMW zatrzymał ruch tuż przy rondzie.
„ZIELONY LISTEK”: unikaj przewożenia dużej liczby pasażerów W związku z przybierającą na sile falą nieparlamentarnych komentarzy pojawiających się w rozmowach pod artykułami, redakcja podjęła decyzję o zamknięciu forum dyskusyjnego posty zostaną zarchiwizowane, treść będzie możliwa do przeglądania, nie będzie jednak możliwości kontynuowania dyskusji. Wiadomość Konto usunięte 16 września 2019, 18:35 „ZIELONY LISTEK”: unikaj przewożenia dużej liczby pasażerów Kolejna rada w cyklu pod wspólnym tytułem: „RADY DLA „ZIELONYCH LISTKÓW”. Odbiorcą jest każdy młody kierowca, który ma już za sobą ten jeden z ważniejszych w życiu współczesnego człowieka egzamin, czyli egzamin na prawo jazdy. Dziś o przewożeniu pasażerów.
Nieco później, bo w 2020 roku, ustawodawca zwolnił kierowców z konieczności wożenia ze sobą prawa jazdy. Te dane również zostały zdigitalizowane, co skutkuje tym, że kierowca nie musi już wozić żadnego tych dokumentów ze sobą. Mimo tego, że informacje z bazy są zdigitalizowane, czasem dochodziło do sytuacji, kiedy informacje
Po serii tragicznych wypadków polskich autokarów Ministerstwo Infrastruktury postanowiło zreformować szkolenie zawodowych kierowców. Ci, którzy po 10 września zdadzą egzamin na prawo jazdy, będą musieli dodatkowo zdobyć licencję na przewóz Czemu to ma służyć? Przecież łatwiej podnieść poziom kursów, a nie mnożyć papierki - denerwuje się Sebastian Gielniak z Białogardu w woj. zachodnio-pomorskim, który przygotowuje się do zawodu z rozporządzeniem resortu kandydat do prowadzenia autokaru po zdanym egzaminie na kategorię D będzie musiał dodatkowo zapłacić 10 tys. zł za 260-godzinny kurs zakończony egzaminem. W programie: nauka poślizgów kontrolowanych, gwałtownego hamowania jazdy po ostrym łuku i w górach. Oprócz tego drogowy savoir-vivre, w tym podawanie napojów pasażerom, pomoc przy wyjmowaniu bagażu, udzielanie odpowiedzi na pytania o czas ministerstwa oburzył tych, którzy nie zdążą zdać egzaminu przed 10 września. W Polsce co miesiąc egzamin na zawodowe prawo jazdy zdaje od 480 do 530 osób. Jedną z nich jest Sebastian Gielniak. Za kierownicą autobusu w małej prywatnej firmie miał usiąść zaraz po tym, gdy w ostatnim tygodniu września zda egzamin. Teraz musi wziąć kredyt albo szukać innej pracy. - To wyciąganie pieniędzy - mówi. Waldemar Wilkoszewski z Łowicza, który prowadzi firmę oferującą przewozy turystyczne, nie może pohamować złości. - Żaden młody kierowca nie zapłaci ekstra 10 tys. zł. Ciężar finansowania licencji spadnie na moją firmę. Może się zdarzyć, że przeszkolony kierowca po kilku miesiącach zrezygnuje z zaostrzeniu przepisów protestuje Sławomir Kostjan, wiceprzewodniczący Rady Zrzeszenia Międzynarodowych Przewoźników Drogowych. - 23 lipca poprosiliśmy ministerstwo, żeby nie wprowadzało w życie rozporządzenia, ale nie dostaliśmy odpowiedzi. Taki pomysł sprawi, że zabraknie kierowców. Już teraz brakuje ich 30 problem to brak autodromów, na których kierowcy mogliby ćwiczyć. Koszt budowy jednego to ok. 5 mln zł. Dlatego WORD-y myślą o zakupie symulatorów po 2 mln zł. Ale tak czy inaczej nie zdążą przygotować się do 10 Nie wyobrażamy sobie, że ośrodki szkolenia i WORD-y nie zastosują się do nowych przepisów - kwituje Mikołaj Karpiński z biura prasowego Ministerstwa kierowców i przewoźników rozumie Janusz Piechociński (PSL), wiceprzewodniczący sejmowej komisji infrastruktury. - Kierowca powinien nauczyć się wszystkiego na jednym kursie. Licencja to dziwoląg - mówi. I ma rację. Niemal w całej Europie kandydatów na kierowców autokarów obowiązuje 140-godzinny kurs. Oprócz nauki przepisów i jazdy muszą przećwiczyć zachowania w ekstremalnych warunkach na wypadki27 lipca 2008 r. - 14 osób zostało rannych w wypadku polskiegoautokaru pod lipca 2008 6 osób zginęło, a 13 zostało ciężko rannych w Serbii. Autokar wiózł dzieci górników z Lędzin na czerwca 2007 1 osoba zginęła, a 27 zostało rannych. Do katastrofy doszło na Węgrzech. Polski autokar pielgrzymkowy jadący z Medjugorje wypadł z drogi i lipca 2007 26 osób zginęło, a 27 zostało rannych, gdy autokar wiozący pielgrzymów stoczył się z drogi na ostrym zakręcie w okolicach Vizille we Francji i runął w dół zbocza. 8 sierpnia 2007 3 osoby zginęły, a 22 zostały ranne, gdy autokar rozbił się pod Dunkierką we ofertyMateriały promocyjne partnera
Przepisy ustawy z dnia 20 czerwca 1997r. Prawa o Ruchu Drogowym nie zabraniają przewożenia nawet małych dzieci na motocyklach pod jednym warunkiem „…prędkość dopuszczalna […] motocykla (również z przyczepą) i motoroweru, którym przewozi się dziecko w wieku do 7 lat wynosi 40 km/h” (Rozdział 3 Art 20.ust 6.3). Ponieważ
[b]- Mam licencję taksówkową i od dziesięciu lat wożę ludzi po moim mieście. Coraz trudniej jednak daję sobie radę, bo poważną konkurencję stanowią przewoźnicy niemający takiej licencji i ograniczeń choćby co do ceny maksymalnej kilometra czy stosowania legalizowanych taksometrów i kas fiskalnych. Czy dysponując licencją taksówkową, mogę prowadzić także przewóz osób? Czy mogę np. rozszerzyć działalność na wożenie zabytkowym samochodem młodych par do ślubu?[/b] – pyta czytelnik. Na przewozy osób inne niż taksówkami niezbędna jest odrębna licencja. Wymagania te wynikają z [link= o transporcie drogowym (tekst jedn. DzU z 2007 r. nr 125, poz. 874 ze zm.)[/link], a konkretnie z art. 5 – 17, 18 ust. 5 oraz art. 37 – 39. Licencję muszą mieć zarówno ci, którzy dysponują autokarami na kilkadziesiąt miejsc, jak i samochodami osobowymi. Przewoźnicy osób uzyskują krajowe lub międzynarodowe licencje na przewóz osób. Do tego niezbędne jest spełnienie kilku warunków: - przynajmniej jedna z osób z zarządu firmy musi mieć certyfikat kompetencji zawodowych, - na każdy samochód trzeba założyć odpowiednie zabezpieczenie (9 tys. euro na pierwszy pojazd i 5 tys. euro na każdy następny), - kierowcy muszą mieć właściwe kwalifikacje. Egzamin na certyfikat kompetencji zawodowych wcale nie jest łatwy, a ewentualne zatrudnienie osoby, która takim dysponuje i będzie zarządzać transportem w firmie czytelnika, może okazać się zarówno nieopłacalne, jak i niezbyt bezpieczne (chyba że jest to ktoś zaufany). Właściciel licencji na przewozy osób stara się o certyfikat na krajowy bądź międzynarodowy transport drogowy osób. Żeby go uzyskać, ma spełnić odpowiednie wymagania. Przede wszystkim zdać skomplikowany egzamin, do którego zazwyczaj przygotowuje się na odpowiednim kursie. Różni się on znacząco od podobnego sprawdzianu, jaki przechodzą taksówkarze. Autopromocja Specjalna oferta letnia Pełen dostęp do treści "Rzeczpospolitej" za 5,90 zł/miesiąc KUP TERAZ Licencję na przewozy krajowe wyda starosta właściwy dla siedziby przedsiębiorcy, a na międzynarodowe – Biuro Obsługi Transportu Międzynarodowego (od stycznia 2011 r. będzie to prawdopodobnie główny inspektor transportu drogowego). Przy mniejszych pojazdach do dziewięciu osób łącznie z kierowcą wydaje się je na czas od dwóch do 50 lat. Nie każdy przedsiębiorca może uzyskać licencję. Przede wszystkim musi spełnić wymóg dobrej reputacji. To znaczy, że nie może być skazany prawomocnym wyrokiem za przestępstwa umyślne karnoskarbowe, przeciwko bezpieczeństwu w komunikacji, mieniu, wiarygodności dokumentów lub środowisku, warunkom pracy i płacy albo innym przepisom dotyczącym wykonywania zawodu. Nie może też być wydany wobec niego zakaz wykonywania działalności w zakresie transportu drogowego. Jeżeli jest to spółka, wymóg ten dotyczy członków zarządu a także osób zarządzających spółką jawną bądź komandytową. Przedsiębiorcy z licencjami na krajowy lub międzynarodowy przewóz osób (ale nie na taksówkę) nie mogą podszywać się pod taksówkarzy. W związku z tym nie wolno im umieszczać: - i używać w aucie taksometru, - na dachu lamp lub innych urządzeń technicznych, - na pojeździe oznaczeń z nazwą, adresem i telefonem przedsiębiorcy. Te obostrzenia to właśnie wynik nagminnego upodabniania się zarobkowo prowadzonych aut osobowych do taksówek. Czytelnik nie może więc oznakować swojego auta służącego do przewozów osób jako taksówkę. Natomiast taksówkarz nie może na licencję taksówkową wykonywać przewozów osób. Nie wolno mu też wozić klientów zabytkowym autem. Licencja taxi jest bowiem przypisana do konkretnego pojazdu. W tym wypadku potrzebny jest dokument na przewozy osób. [ramka][b]Jakie dane trzeba przedstawić[/b] Przedsiębiorca, żeby dostać licencję, musi złożyć odpowiedni wniosek. Powinien on zawierać: - oznaczenie przedsiębiorcy, tj. nazwę, siedzibę, adres, PESEL/REGON, NIP, numer w rejestrze przedsiębiorców albo w ewidencji działalności gospodarczej, - określenie obszaru wykonywania działalności transportowej, - czas, na jaki ma być udzielona licencja, - rodzaj i zakres wykonywania transportu (działalności spedycyjnej). Licencja jest wydawana na firmę, a na każdy pojazd jest dodatkowo wypis z niej. [/ramka]
Aby odpowiedzieć na pytanie, młody kierowca – jak długo się nim jest, należy skorzystać z przepisów. Młodociany kierowca to osoba, która dokument prawa jazdy posiada nie dłużej niż rok. Czas liczony jest od dnia odebrania dokumentu (nie liczy się data zdanego egzaminu). Warto również zaznaczyć, że wiek młodego kierowcy nie
– Im więcej się jeździ, tym te zarobki są większe. Co ważne, praktycznie można jeździć, ile się chce. Wyznacznikiem jest tylko potrzeba snu czy rodzina – mówi Onetowi Konrad, kielecki taksówkarz O wiele bardziej opłaca się jeździć nocami. Jednak zdaniem naszego rozmówcy, trzeba mieć do tego stalowe nerwy i dużo cierpliwości. – W ciągu dnia też zdarzają się pijani pasażerowie, szczególnie koło weekendu, ale jest ich jakieś pięć proc. Za to nocami dziewięć na dziesięć osób jest pod wpływem alkoholu – zaznacza Zdaniem Konrada przeciętny pasażer taksówki w Kielcach to osoba starsza, zazwyczaj udająca się do lekarza. Zdecydowanie częściej kobieta niż mężczyzna. Kolejną, liczną grupę stanowią ludzie jadący do pracy. Są też osoby wiozące dzieci do szkoły, no i oczywiście imprezowicze Niektóre sytuacje zapadają taksówkarzom w pamięci na lata. – Pamiętam rozmowę z panią, którą wiozłem na onkologię. Przez procedury w okresie covidowym nie mogła zrobić zleconych badań. Lekarze powiedzieli, że teraz jest dla niej za późno. Nawet nie miała żalu. Była pogodzona z losem i może dlatego tak to zapamiętałem – mówi Onetowi Konrad Więcej takich informacji znajdziesz na stronie głównej Onetu Konrad ma nieco ponad 40 lat. Zajmował się w życiu wieloma rzeczami, ale od ponad roku jeździ taksówką. Pracuje w jednej z największych i najbardziej popularnych korporacji w Kielcach. Przyznaje, że do zmiany zawodu skusiło go to, że w ostatnim czasie w tej profesji zmieniły się warunki finansowe. Śmiało można zarobić kilka tys. zł miesięcznie. – Im więcej się jeździ, tym te zarobki są większe. Co ważne, praktycznie można jeździć, ile się chce. Wyznacznikiem jest tylko potrzeba snu czy rodzina – mówi Onetowi. Zobacz też: O krok od tragedii. Zostawiła swoją córkę w aucie i poszła na zakupy Lepiej jeździć nocą, ale trzeba mieć stalowe nerwy Konrad zazwyczaj pracuje po kilka godzin dziennie. Od pewnego czasu jeździ tylko w ciągu dnia. – Kilka razy próbowałem jeździć nocami, ale mnie generalnie denerwują ludzie pijani – mówi wprost. – W ciągu dnia też zdarzają się pijani pasażerowie, szczególnie koło weekendu, ale jest ich jakieś pięć proc. Za to nocami dziewięć na dziesięć osób jest pod wpływem alkoholu – dodaje. A co z pieniędzmi? – Większy zarobek na pewno kusi, bo nocami obowiązuje druga taryfa. Do tego trzeba mieć jednak stalowe nerwy i dużo cierpliwości – podkreśla. Zobacz także: Czarne chmury nad olbrzymią inwestycją. Koniec marzeń o pracy dla kilkuset osób? Czy łatwo dziś zostać taksówkarzem? Do tego, by zostać kierowcą taksówki, przede wszystkim oczywiście trzeba dobrze jeździć samochodem – najlepiej swoim, który nadaje się do wożenia pasażerów. Na tym jednak nie koniec. – Dziś łatwiej zostać taksówkarzem, ale jest to kosztowne. Chodzi o wykonanie badań czy zakup wyposażenia taksówki. Nie ma już jednak żadnych egzaminów z topografii miasta – zaznacza Konrad, który dodaje, że nieco niższe wymagania mogą mieć korporacje działające przez aplikacje w telefonie. Być może dlatego liczba osób, które zajmują się wożeniem pasażerów, stale wzrasta. Tylko w dużych korporacjach w Kielcach pracuje około trzystu osób – drugie tyle może świadczyć usługi dla przybywających w stolicy woj. świętokrzyskiego wspominanych przewoźników "na aplikację". – Przez wiele lat to było zajęcie dla emerytów. Wciąż trochę tak jest, chociaż przybywa też młodych kierowców, którzy chcą w ten sposób zarobić lub dorobić – przekonuje kielecki taksówkarz. – Te nowe korporacje nie są dla nas większą konkurencją. Nie zwracamy za bardzo na nich uwagi. Oni konkurują raczej ze sobą. Nasi klienci nie korzystaj z ich usług, nie bawią się w zamawianie taksówki przez aplikację. U nas raczej trwa walka z czasem, żeby wszystkich obsłużyć i żeby pasażer nie czekał zbyt długo na kurs – dodaje. Zobacz też: Kieleccy kibice kontra władze miasta. Poszło o Marsz Równości i rocznicę rzezi wołyńskiej Kim jest przeciętny pasażer taksówki? Raczej kobietą Pytamy Konrada o to, kto najczęściej korzysta z usług taksówkarzy. Jego zdaniem przeciętny pasażer to osoba starsza, zazwyczaj udająca się do lekarza. Zdecydowanie częściej kobieta niż mężczyzna. Kolejną, liczną grupę stanowią ludzie jadący do pracy, bo np. zepsuł im się samochód. Są też osoby wiozące dzieci do szkoły, no i oczywiście imprezowicze – szczególnie po godz. 18 i w okolicach weekendu. Co ciekawe, taksówkarze mają bardzo wielu swoich stałych klientów. W Kielcach, które słyną z Targów Kielce, często zdarzają się też tzw. pasażerowie targowi. – To jest bardzo dobry klient – zaznacza Konrad. – Takie osoby często mają większy budżet, więc dają też napiwki. To na ogół mieszkańcy dużych miast, a nawet innych krajów. Zdarza się, że takiego klienta trzeba zawieźć na lotnisko do Warszawy czy Krakowa. To się naprawdę opłaca – dodaje. Zobacz też: Sprawdziliśmy, jakich cudów dokonał Obajtek w Pcimiu. Mieszkańcy są... zaskoczeni słowami Kaczyńskiego W taksówce raczej nie jest cicho A jak wygląda podróż? W tle często słychać muzykę, jaka akurat leci w radiu. Konrad przyznaje, że czasem zdarzają się osoby, które przez całą podróż siedzą cicho. – To też trzeba uszanować, bo nie każdy ma ochotę rozmawiać. My nie wiemy, w jakiej sytuacji są osoby, które otwierają drzwi do naszych aut. Zdarza się, że pasażerowie wsiadają płacząc, ale przecież nikt nie będzie pytał, co się stało – mówi nam kielecki taksówkarz, który jednocześnie przyznaje, że zawodowi kierowcy poniekąd pełnia rolę psychologa, bo zdecydowana większość osób otwiera się na rozmowę. – Naprawdę wiele rozmów dotyczy poważnych, osobistych spraw – mówi Konrad. – Oczywiście zazwyczaj zaczyna się od rozmowy o pogodzie albo od tego, jaki jest ruch w mieście, ale widać, że to jest forma zagajenia, żeby tę rozmowę dalej pociągnąć – dodaje. Zobacz: Jak używać świateł do jazdy dziennej, a kiedy włączyć światła mijania Niebezpieczne sytuacje? "Jest ich coraz mniej" Praca taksówkarza z pewnością jest specyficzna. Codziennie dzieje się coś innego. Każdy dzień przynosi inną sytuację czy rozmowę. Przez jedno auto z charakterystycznym napisem na dachu przewija się przecież od kilku do kilkudziesięciu osób na dobę. Niestety, niebezpieczne sytuacje wciąż się zdarzają. Szczególnie nocą. Kilka miesięcy temu głośno było w Kielcach o napadzie na jednego z taksówkarzy, który został zaatakowany butelką tuż po skończonym kursie. – Znam tego kierowcę. To dobrze zbudowany facet, więc aż dziw, że ktoś się na niego rzucił. Wątpię, by chodziło o pieniądze. Dziś taksówkarz nie ma przy sobie dużej gotówki, większość osób płaci przecież kartą. Napady na taksówkarzy jeszcze się zdarzają, ale jest ich chyba coraz mniej – uważa Konrad. Wiele sytuacji i ludzi zostaje w pamięci O jednych klientach taksówkarze zapominają niemal natychmiast. Są jednak tacy, o których kierowcy myślą jeszcze długo po skończonym kursie. – Pamiętam rozmowę z panią, którą wiozłem na onkologię. Powiedziała mi, że przez procedury w okresie covidowym nie mogła zrobić zleconych badań, które przeciągnęły się o kilka miesięcy i lekarze powiedzieli, że teraz jest dla niej za późno. Nawet nie miała żalu. Była pogodzona z losem i może dlatego tak to zapamiętałem – mówi Onetowi Konrad. – Wiozłem też Ukraińca, młodego chłopaka, którego oszukał pracodawca. Został bez pracy i mieszkania. Miał ostatnie pieniądze na bilet do domu. Kiedy powiedziałem mu, że przecież jest wojna i wcielą go do armii, z nerwów zwymiotował, na szczęście poza autem. Przypomniałem sobie, że kolega szuka ludzi do pracy. Podwiozłem go tam i dostał pracę razem z zakwaterowaniem – opowiada kielecki taksówkarz. – Z kolei innego Ukraińca wiozłem na pociąg, bo jego syn dostał powołanie do armii, a on mógł go ponoć zastąpić i jechał na wojnę. Doceniając ten gest, powiedziałem mu, że nic nie płaci za kurs. On jednak się nie zgodził, wyciągnął butelkę bimbru i mi ją dał. No cóż, nie odmówiłem – wspomina z uśmiechem inną historię.
.